A moje dziecko dostało dzisiaj 6. Słownie: szóstkę. Jakbyście nie wiedzieli to takie coś z kółeczkiem na dole i fafikiem wystającym ku górze.
Kosztowało nas to dwa tygodnie ferii, jakąś godzinę dziennie. I kółeczko jest, fafik wystaje ku górze, lekko na prawo, choć bez szaleństwa, raczej ku centro-prawicy niż ku prawicowym radykałom. Fajna cyferka, wiele atramentu nie kosztuje a sprawia wiele frajdy. Nawet powiem, że napisanie 2 lub 3, z mego punktu widzenia, jest bardziej kłopotliwe i jestem gotów zgłosić wniosek racjonalizatorski nauczycielom, żeby raczej unikali tych grafomańskich tworów.
No i poszliśmy sobie dzisiaj do kina. Na "Hugo", w 3D, a niech ma, co mi tam. Film fajny, dla dorosłych i dla dzieci. Można dowiedzieć się, że sens życia nie sprowadza się do lego, gier na komputer i takich tam innych popierdółek. Można też wyciągnąć odważny wniosek, że nie sprowadza się do szóstki... ale co tam, niech sobie szóstka jest. Mnie nie przeszkadza.
