Uważam że jeżeli jest potrzeba odroczenia to nie ma sensu na siłe pchać dziecka do szkoły
(tylko opinia na ten temat powinna być wydana przez naprawdę doświadczoną osobę). Jednak co wtedy gdy za parę miesięcy okaże się że dziecko w sumie naprawdę dobrze sobie radzi??
Mój syn na początku zerówki czytał fatalnie- w porównaniu do innych, bardzo się tym martwiłąm, męczyliśmy go w domu i kazaliśmy czytać. Reakcje dziecka były oczywiste

krzyk, bunt i niechęć .....trochę odpuściliśmy po miesiącu problem zniknął- syn potrzebował tylko trochę czasu więcej niż inni. Teraz z czytania jest jednym z lepszych w klasie.
Pamiętajmy że dzieci potrzebują różnego czasu na różne czynności tak jak jest z chodzeniem, wiązaniem butów czy jazdą na rowerze. I niekoniecznie musi to go dyskwalifikować z zajęć z jego grupą wiekową.
To trochę tak jakby powiedzieć dziecku nie bawisz się z tymi kolegoami w chowanego bo oni wszyscy potrafią jeżdzić na hulejnodze a ty nie....
Mój syn (lat 9) do tej pory mi wykrzykuje że wolałby być w przedszkolu i czemu go z tamtąd zabrałam.....
Co do pytań to na pewno będą padały co i raz: Czemu moi wszyscy koledzy w klasie są ode mnie młodsi????- to nie sprawiedliwe , ja chę być z dziećmi w moim wieku ! (nasze dzieci mają głębokie poczucie sprawiedliwości).
I wtedy pojawi się kolejne pytanie-problem; czy oby napewno dobrze zrobiłam/em posyłając go później do szkoły???