19-03-2018 22:24
Ciężko tak zilustrować przez net. Na pewno jest rywalizacja między nimi. Choć daję im sporo czasu, bo mamy np. 2 miesiące dla siebie, ferie itd(pracuję w szkole) to i tak czuję,że się o to "biją". Powinno być chyba,że jedno trochę za mamą bardziej, a drugie za tatą, tak mi się wydaje. No ale mąż to nawet się do dzieciaków nie przytuli, bo według niego przytula to się np. na powitanie a nie tak bez powodu. No ale trudno. Próbuje po swojemu pomagać. Latem w piłkę grają, coś tam się dzieje ale jest to takie trochę sztywne, mąż nie umie "zaszaleć".
Sama w dzieciństwie miałam problem z męskim wzorcem- tata ciągle nieobecny ale ja nie byłam chłopcem. Mimo wszystko byłam za moim tatą bardzo, z mamą zawsze ciężko było.
Wracając do rodzeństwa, córka też aniołkiem nie jest. Jest generalnie pogodna, nie umie się na dłużej gniewać ale swój świat ma. Uparta jest bardzo, indywidualistka, chyba mi na naukowca wyrośnie albo dyrektora:) nauczycieli i innych zagada na amen. Ciągle coś tworzy, 100 pomysłów na minutę, ciężko za nią nadążyć. Ma też dość głośny sposób mówienia. Może to irytować syna, on na hałas źle reaguje. Dzieciaki mają obydwoje ciężkie charaktery. Do każdego z nich trzeba trochę w inny sposób mówić żeby posłuchało. To trochę śmiesznie wygląda ale ja działam jakbym miała w głowie taki przełącznik, bo nauczyłam się inaczej zwracać do jednego i drugiego. Po prostu wtedy słuchają.Syn, ponieważ ma ZA, to trzeba w inny sposób, do córki mogę bardziej jak do standardowego dziecka przy dyscyplinowaniu. Córka też walczy o uwagę, bo bardzo dużo energii pochłania jednak Krystian (terapie, problemy, nauka do nadgonienia). Ewa bardzo dobrze się uczy ale też potrzebuje czuć nasze zainteresowanie. Syna problemy często uniemożliwiały normalne funkcjonowanie naszej rodziny. To wszystko czasem ciężkie do ogarnięcia.
Dzieciaki też mało ze sobą przebywają. Są w innych szkołach, widzą się wieczorami. To nie pomaga. Chcą się bawić razem ale każde ciągnie na swoje.
Jak dłużej posiedzą razem w domu to jest lepiej- wtedy to już jakieś spiskowanie słychać:) co mnie cieszy,że razem coś kombinują.
Teraz syn ma lepszy okres, to i lżejsze są akcje z siostrą.
Ja myślę,że to idzie w dobrą stronę i się niedługo dotrą. Są coraz starsi. Jak teraz się układa w szkole Krystianowi to przekłada się to na większy spokój i normalność w domu- to niby dom na szkołę wpływa? Tu mamy jakoś odwrotnie:) Podstawą jest wzrost samooceny po tych wszystkich pozytywnych wzmocnieniach które otrzymał w szkole. Takie mam obserwację. Ja tego nie byłam w stanie uzyskać, ani terapia.
Wcześniejsza szkoła tak go zgnębiła,że zrobiła z niego wariata, niebezpieczny element, kogoś kogo zamknąć trzeba w zakładzie. Oby już nigdy czegoś takiego nie było, bo on i ja też tego już nie przetrzymam ponownie.
To się rozpisałam....